Facebook

czwartek, 18 listopada 2010

Na zdrowie

"Na zdrowie"

Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego;
Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody
I dar urody,
Mieśca wysokie,
Władze szerokie
Dobre są, ale -
Gdy zdrowie w cale.
Gdzie nie masz siły,
I świat niemiły.
Klinocie drogi,
Mój dom ubogi
Oddany tobie
Ulubuj sobie!

Słowa oczywiście Jana Kochanowskiego. Każdy człowiek zdrowy powinien cenić swoją kondycję. Niestety ludzie mają to do siebie, że doceniają dopiero coś, co stracą. A ludzie opluwający wrogów za życia, cenią ich dopiero po śmierci, co moim zdaniem zakrawa na totalną obłudę. Ale dziś nie o tym.

Dziś, jak w tytule i wstępie - o zdrowiu, nawet o życiu. Bo jednak uważam, że ponad zdrowiem jest jeszcze życie. Można się urodzić chorym, a można nie dostać szansy urodzenia się w ogóle, gdy choroba zostanie wykryta jeszcze w łonie matki. Na szczęście ostatnie słowo należy do rodziców i dzięki ich determinacji, samozaparciu i przede wszystkim przeogromnej wierze w końcowy sukces wciąż walczą o życie swoich maluchów, i liczą na naszą pomoc.

Maks po pierwszej operacji serca, którą przeszedł w Monachium (bo u nas ginekolog już zalecił aborcję), może cieszyć się życiem, ale na stół operacyjny będzie musiał trafić jeszcze dwa razy. Więcej na tej stronie.

Kalina (więcej na jej temat o tutaj) również nadal żyje, i wciąż ma szansę widzieć chociaż na jedno oko. Dla większości z nas byłoby to kalectwem, ale weźcie pod uwagę, że w krainie ślepych jednooki jest królem. W tym przypadku królową, która również leczy się za granicą, bo w Polsce pozbawiono by ją obu oczu.

No niestety, żyjemy w kraju, gdzie ludzie, z których bez żadnego "ale" zdziera się pieniądze na finansowanie NFZ, są odsyłani na leczenie, czy nawet głupie badania diagnostyczne, w odległych terminach, których mogliby nie dożyć. Natomiast ludzie zdrowi, którzy co prawda przyczyniają się do ratowania tych chorych, na przykład oddając im krew, są obsługiwani bez oczekiwania. Zdrowie i życie człowieka z najwyższych wartości zostało spłycone do materialnego poziomu, przedmiotu, którym państwo obraca, jak mu na to budżet (do którego my sami się dokładamy) pozwala. Życie ludzkie zostało - z wartości, jaką każdy z nas nadaje swojej egzystencji - takim samym towarem, jak ziemniaki u pani Jadzi u mnie na osiedlu.

Jak komuś zależy na zdrowiu lub życiu, musi wykładać dodatkowe pieniądze na prywatne leczenie. Inaczej czeka okaleczenie, albo śmierć, bo czeka się w kolejkach tworzonych nie według potrzeb, a według zasobności kasy w NFZ i kolejności zapisu na badania/zabiegi/operacje. Absurd? Ba! Nawet żeby mieć miejsce po śmierci, trzeba zapłacić za "działkę" na cmentarzu...

I to mnie najbardziej w tej chwili boli. Niefizycznie niestety...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz