Facebook

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Po trupach do celu

"Nie wierzył nikt, wątpiło wielu, A Jarek na to po trupach do celu, po trupach do celu". Te słowa usłyszeliśmy kiedyś z ust duetu prowadzących "Poranny WF" na antenie Radia ZET, Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego. Wtedy to "wątpiło wielu" odnosiło się do tego, czy zmarłemu prezydentowi w ogóle należy się pochówek w Krakowie. Dziś, po 9 miesiącach od katastrofy, są kolejne wątpliwości, ale nie ze strony narodu, ale ze strony części rodzin ofiar.

Przynajmniej tej części reprezentowanej przez pana, za przeproszeniem, mecenasa Rogalskiego. Nie tak dawno mieliśmy okazję podziwiać panią Gosiewską i Wassermann, które ubolewały nad faktem, że nie wiedzą, co jest w trumnach, w której rzekomo leżą ich mężowie. Ucichło...

Obudził się natomiast z haju, wywołanego silnymi lekami uspokajającymi, Jarosław Kaczyński i w zmowie z hieną cmentarną, Rogalskim zgodnie twierdzą, że ciało Lecha Kaczyńskiego przywiezione do Polski, to nie to samo ciało, które Jarosław rozpoznał w Smoleńsku. Powodem wątpliwości podobno jest to, że "materiał dowodowy, który dotyczy tych wątpliwości nie był przekazywany przez stronę rosyjską w jednakowym czasie". To dlaczego nie w owym czasie mówiliście o tych wątpliwościach? Na miejscu byli funkcjonariusze BOR, którzy raczej wiedzieli, co filmowali. I jeżeli mecenas o filmie dowiaduje się dopiero z gazety, to należy poddać wątpliwości uwagę, jaką przykłada do wykonywania swoich zadań, reprezentując rodziny ofiar. Swoją drogą czy BOR ma obowiązek udostępniania materiałów operacyjnych komukolwiek poza prokuraturą prowadzącą śledztwo?

Kolejnym właściwym w tym miejscu pytaniem, byłoby to zadane przez Anitę Werner w "Faktach po Faktach" w TVN24:

- Dlaczego my dowiadujemy się o tym publicznie dopiero osiem miesięcy po katastrofie? - spytała Werner.

- To, że my w ogóle rozmawiamy o tym nie jest chyba do końca właściwe, dlatego, że jest to sprawa bardzo delikatna dla rodziny pana prezydenta - powiedział Rogalski.

Zatem jeżeli nie jest to właściwy temat do rozmowy i jest to tak delikatna sprawa, to co pajac Rogalski robi w tym programie? Każde pytanie zadane w jego kierunku jest natychmiast odbijane z usprawiedliwieniem, że to jest zbyt delikatna sprawa by o tym rozmawiać. No ja rozumiem, że facet promuje się w telewizji, ale niech jeszcze coś mówi, oprócz tego, że tylko tam wygląda, a i z tym u niego nie najlepiej. Sam już na wstępie programu wyjaśnił powód swojego odbijania piłeczki bez podpowiedzi:

- "Gazeta Wyborcza" po pierwsze manipuluje faktami oraz dowodami. I to jest rzecz podstawowa. Gdyby znała całość materiału dowodowego z całą pewnością artykuł wyglądałby inaczej - stwierdził mecenas Rogalski.

Nie chcąc się zniżać do poziomu "GW" unika komentowania treści artykułu. Nie lepiej wypadł, w kwestii wątpliwości co do zawartości trumny, Jarosław. Z pełnym przekonaniem i świadomością łamania przepisów, stwierdził:

- Mam podstawy - ale takie są w Polsce przepisy, że nie mogę głośno o tym mówić - żeby uznać, że w trakcie sekcji przeprowadzonej w Smoleńsku nie wszystkie części ciała, które tam były, należały do prezydenta Rzeczypospolitej - powiedział prezes PiS.

Rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej, jak i mąż córki prezesa PiS - Marcin Dubieniecki (którego nazwisko, zaczęło po 10.04 być coraz częściej obecne w mediach), nie mieli za to absolutnie żadnych wątpliwości.

Zatem mamy remis.

---

Swoją drogą, zastanawialiście się nad tym, że prezydent leży w Krakowie, jego postawiony na życzenie Jarosława symboliczny grób znajduje się na Powązkach, a sam Jarosław każdego dziesiątego dnia miesiąca składa wieniec kwiatów pod Pałacem Prezydenckim?

niedziela, 12 grudnia 2010

Mam talent

Od razu na wstępie zaznaczam, że nie oglądałem ani jednej edycji. Widziałem za to występy finalistów. I zabolało mnie, co następuje:

Ona ma talent...

I on ma talent...



Wygrała ta pierwsza. A JA na ten temat mam do powiedzenia tyle: i co z tego?

Po pierwsze - nie dla niej ten repertuar. Dopiero co przestała na chleb mówić "pep" i już śpiewa "kocham cię życie". Czy może kochać życie ktoś, kto praktycznie dopiero je zaczyna, bo jeszcze nawet nie wkroczył w dorosłość i prawdziwego życia nie poznał, nie dojrzał? Wykonywanie takich utworów nie uczyni jej dojrzalszej. Choć może w tej chwili utożsamia się z tymi słowami, ale jeszcze nieraz będzie miała "pod górkę", bo na razie to ma "z górki".

Po drugie - wykonanie. Śpiewać można się nauczyć, wystarczy chcieć. Zaśpiewała to poprawnie, ale nie wniosła nic od siebie, po prostu nauczyła się śpiewać... Stała z mikrofonem w ręce bez jakichkolwiek emocji na twarzy. A dlaczego? Bo nie rozumie, o co chodzi, nauczyła się tekstu, melodii i wystąpiła, bo rodzice kazali. Dom się sypie, pieniądze do wygrania, idealna okazja. A ludzie płaczą jak bobry, ślą z litości SMS-y, bo małe dziecko zaśpiewało piosenkę gwiazdy.

Co innego Kamil. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony, jak usłyszałem, że wykonuje reggae. Wiadomo z czym to się kojarzy - ciuchy w kolorze żółtym, zielonym i czerwonym, Marycha, wyluzowany klimacik. Propagowanie w mediach gatunku muzyki, który związany z ruchem rastafarian niesie za sobą palenie jointów jakoś mi nie leżało. Ale jak zobaczyłem i usłyszałem - wgniotło mnie w fotel. To jest prawdziwy talent.

W odróżnieniu od Magdy, której udział w tym programie uważam za nieporozumienie, Kamil wziął się za barki z klasykiem w ogóle innego gatunki, interpretując go tak, jak mu podpowiada jego rastafariańska dusza. Zmierzył się z piosenką samego mistrza sześciu strun - Erica Claptona (fani Justina Biebera pewnie nawet o nim nie słyszeli, swoją drogą Magda jest w podobnej grupie wiekowej, a w USA mało kto, jeśli ktokolwiek, wie kim jest Edyta Geppert). On tymczasem wykonał to, jakby w ogóle na nim nie ciążyła odpowiedzialność za to, że może zostać zjechany od stóp do głów za przeróbkę Claptona. Totalny luz i spontan. Włożył w to część siebie, swoich emocji i od pierwszych sekund wystąpienia porwał widzów, którzy zaczęli klaskać. Jakiej trzeba odwagi by zdobyć się na coś takiego przed milionami widzów!

A co robić przy wykonaniu Magdy, płakać do jej smutno brzmiącego głosu? Fakt, że obie piosenki łączy melancholijny nastrój, ale dajcie Kamilowi piosenkę Edyty do zaśpiewania, a na pewno nie usłyszycie jej tak, jak została zaaranżowana pierwotnie.

Podsumowując:

Magda umie poprawnie nauczyć się tekstu, melodii, i nie prezentuje sobą nic poza tym. Dojrzałość nie polega na śpiewaniu piosenek dorosłych ludzi tak, jak palenie papierosów, przeklinanie, czy picie wódki za szczeniaka.

Kamil umie śpiewać, włożyć w to kawał swojego serca i stworzyć coś, czego nikt jeszcze nigdy nie słyszał. I to on powinien wygrać tą edycję.

Aha.... Spytasz: dlaczego nie wygrał? Przecież był lepszy.
To teraz ja zapytam: Wysłałeś/aś SMS-a na Kamila? Nie? No to TY zawaliłeś/aś mu finał. (To pytanie kieruję również do siebie, odpowiedzi już sobie udzieliłem)

Trzymajcie się, talenty ;)