Przynajmniej tej części reprezentowanej przez pana, za przeproszeniem, mecenasa Rogalskiego. Nie tak dawno mieliśmy okazję podziwiać panią Gosiewską i Wassermann, które ubolewały nad faktem, że nie wiedzą, co jest w trumnach, w której rzekomo leżą ich mężowie. Ucichło...
Obudził się natomiast z haju, wywołanego silnymi lekami uspokajającymi, Jarosław Kaczyński i w zmowie z hieną cmentarną, Rogalskim zgodnie twierdzą, że ciało Lecha Kaczyńskiego przywiezione do Polski, to nie to samo ciało, które Jarosław rozpoznał w Smoleńsku. Powodem wątpliwości podobno jest to, że "materiał dowodowy, który dotyczy tych wątpliwości nie był przekazywany przez stronę rosyjską w jednakowym czasie". To dlaczego nie w owym czasie mówiliście o tych wątpliwościach? Na miejscu byli funkcjonariusze BOR, którzy raczej wiedzieli, co filmowali. I jeżeli mecenas o filmie dowiaduje się dopiero z gazety, to należy poddać wątpliwości uwagę, jaką przykłada do wykonywania swoich zadań, reprezentując rodziny ofiar. Swoją drogą czy BOR ma obowiązek udostępniania materiałów operacyjnych komukolwiek poza prokuraturą prowadzącą śledztwo?
Kolejnym właściwym w tym miejscu pytaniem, byłoby to zadane przez Anitę Werner w "Faktach po Faktach" w TVN24:
- Dlaczego my dowiadujemy się o tym publicznie dopiero osiem miesięcy po katastrofie? - spytała Werner.
- To, że my w ogóle rozmawiamy o tym nie jest chyba do końca właściwe, dlatego, że jest to sprawa bardzo delikatna dla rodziny pana prezydenta - powiedział Rogalski.
Zatem jeżeli nie jest to właściwy temat do rozmowy i jest to tak delikatna sprawa, to co pajac Rogalski robi w tym programie? Każde pytanie zadane w jego kierunku jest natychmiast odbijane z usprawiedliwieniem, że to jest zbyt delikatna sprawa by o tym rozmawiać. No ja rozumiem, że facet promuje się w telewizji, ale niech jeszcze coś mówi, oprócz tego, że tylko tam wygląda, a i z tym u niego nie najlepiej. Sam już na wstępie programu wyjaśnił powód swojego odbijania piłeczki bez podpowiedzi:
- "Gazeta Wyborcza" po pierwsze manipuluje faktami oraz dowodami. I to jest rzecz podstawowa. Gdyby znała całość materiału dowodowego z całą pewnością artykuł wyglądałby inaczej - stwierdził mecenas Rogalski.
Nie chcąc się zniżać do poziomu "GW" unika komentowania treści artykułu. Nie lepiej wypadł, w kwestii wątpliwości co do zawartości trumny, Jarosław. Z pełnym przekonaniem i świadomością łamania przepisów, stwierdził:
- Mam podstawy - ale takie są w Polsce przepisy, że nie mogę głośno o tym mówić - żeby uznać, że w trakcie sekcji przeprowadzonej w Smoleńsku nie wszystkie części ciała, które tam były, należały do prezydenta Rzeczypospolitej - powiedział prezes PiS.
Rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej, jak i mąż córki prezesa PiS - Marcin Dubieniecki (którego nazwisko, zaczęło po 10.04 być coraz częściej obecne w mediach), nie mieli za to absolutnie żadnych wątpliwości.
Zatem mamy remis.
---
Swoją drogą, zastanawialiście się nad tym, że prezydent leży w Krakowie, jego postawiony na życzenie Jarosława symboliczny grób znajduje się na Powązkach, a sam Jarosław każdego dziesiątego dnia miesiąca składa wieniec kwiatów pod Pałacem Prezydenckim?
Odpisałam.
OdpowiedzUsuń